Muzeum Romantyzmu w Opinogórze po raz 40. zaprosiło miłośników literatury i kultury na spotkanie w ramach cyklu „Salonik Elizy”. Tym razem wyjątkowym gościem był Jerzy Bralczyk – wybitny językoznawca i profesor nauk humanistycznych. Wydarzenie, które odbyło się w sobotę 22 lutego w Oranżerii, poprowadziła Zofia Humięcka.
Salonik Elizy to cykl spotkań z wybitnymi postaciami świata kultury i sztuki, który trwa już 11 rok. Sobotnie wydarzenie przyciągnęło liczne grono słuchaczy, którzy z zainteresowaniem wysłuchali refleksji profesora Bralczyka. Wieczór uświetniła muzyczna oprawa w wykonaniu gitarzysty Tomasza Kaszubowskiego i pianisty Michała Kaszubowskiego.
Podczas spotkania profesor Jerzy Bralczyk podzielił się swoimi osobistymi doświadczeniami związanymi z romantyzmem i jego wpływem na język. Wspominał, że jego fascynacja epoką zaczęła się przypadkiem, gdy jako uczeń zachorował i spędził kilka miesięcy w łóżku, czytając dzieła romantyków. „Szkoła wymaga uporządkowanej wiedzy, ale zostawia mało miejsca na indywidualne przeżycie. Ja miałem to szczęście, że mogłem czytać romantyków na własny sposób” – mówił profesor.
Opowiadał także o swoim pierwszym kontakcie z dziełami Słowackiego, które otrzymał jako nagrodę w teleturnieju wiedzy sportowej. „Przeczytałem wszystko – łącznie z odmianami tekstu. Nie zrozumiałem prawie nic. Genesis z Ducha? To było dla mnie coś strasznego. Wtedy wydawało mi się piękne” – przyznał z uśmiechem. Profesor porównał również styl trzech wieszczów, podkreślając, że choć Słowacki bawił się językiem, to Mickiewicz miał nad nim prawdziwą przewagę. „Mickiewicz mówił z uzasadnioną pychą: Niech mi Schiller albo Goethe wskaże równego poetę” – przypomniał, dodając, że język romantyzmu, mimo swojej wzniosłości, do dziś obecny jest w polskiej kulturze, polityce i nawet wśród kibiców skandujących patriotyczne hasła.
Profesor podzielił się także swoją niezwykłą pasją kolekcjonerską – od lat gromadzi różne wydania Pana Tadeusza, tworząc jedną z największych kolekcji tego dzieła w Polsce, a być może i na świecie. Jak sam przyznał, w jego zbiorach znajdują się zarówno unikalne rękopisy, jak i egzemplarze tłumaczone na egzotyczne języki. „Mam kilka ręcznie przepisanych egzemplarzy z XIX wieku – widać, że osoby, które je kopiowały, starały się nie tylko wiernie odwzorować tekst, ale też naśladować charakter pisma Mickiewicza” – opowiadał. Choć liczba zgromadzonych książek sięga setek, profesor nie przestaje poszukiwać kolejnych perełek. „Kolekcjoner nigdy nie powinien mieć wszystkiego, bo wtedy nie miałby już czego szukać” – dodał z uśmiechem.
Wśród najciekawszych eksponatów wymienił mikro-wydanie z 1898 roku, w którym cały tekst epopei został zapisany w miniaturowym formacie, możliwym do odczytania jedynie przez lupę.
Podczas spotkania profesor podjął także temat języka polskiego, jego trudności oraz powszechnie popełnianych błędów, które od lat funkcjonują w świadomości Polaków. Zwrócił uwagę, że niektóre z nich powtarzają się przez pokolenia i stanowią swoisty „test poprawności”, który pozwala niektórym czuć się lepszymi od innych. „Mamy kilka takich błędów dyżurnych – na przykład: ‘Ja nigdy nie powiedziałem poszłem, tylko zawsze poszedłem’, ‘Ja zawsze mówię wziąć, a nie wziąść’” – mówił z uśmiechem.
Przypomniał również, że formy takie jak „wziąść” czy „poszłem” można znaleźć w dawnych tekstach, nawet u Mickiewicza czy Sienkiewicza, co pokazuje, że język nie jest czymś stałym, lecz zmienia się i ewoluuje. „Sienkiewicz w Potopie używał wziąść cztery razy, a Mickiewicz w Panu Tadeuszu również nie stronił od form, które dzisiaj uznajemy za błędne” – dodał profesor, wskazując, że normy językowe nie są czymś absolutnym, lecz podlegają zmianom.
Profesor podzielił się także swoimi refleksjami na temat znaczenia i wieloznaczności słów, które w języku polskim bywają zaskakujące i jednocześnie fascynujące. „To ciekawe, że jedno słowo może oznaczać coś zupełnie przeciwnego – na tym polega ironia. Jeśli powiem komuś ‘Mądry jesteś’, to może znaczyć coś zupełnie odwrotnego” – zauważył.
Podkreślił również, jak istotny w komunikacji jest kontekst, który pozwala nam bezbłędnie rozumieć wieloznaczne wyrazy, mimo że teoretycznie mogłyby sprawiać trudność. „Weźmy takie słowo jak piła. W zależności od kontekstu wiemy, czy chodzi o narzędzie, czy o to, że ktoś coś pił” – tłumaczył. Dodał także, że język pełen jest takich przypadków, a nasz umysł intuicyjnie rozpoznaje, kiedy dane słowo ma jedno, a kiedy drugie znaczenie.
Zapytany o to, czy woli mówić, czy pisać, profesor bez wahania przyznał, że mówienie jest dla niego bardziej naturalne. „Napisane słowo można skasować, a wypowiedziane już padło i nie da się go wycofać. Dzięki temu ma ono pewną ostateczność” – mówił. Podkreślił też, że język mówiony posiada dynamikę i emocjonalność, których brakuje tekstowi pisanemu. „Mówienie pozwala na spontaniczność, na natychmiastową reakcję – w pisaniu jest więcej dystansu, ale też więcej szans na poprawienie tego, co chcemy powiedzieć” – dodał.
Zwrócił również uwagę na to, jak język może wpływać na relacje międzyludzkie i być narzędziem zarówno konfliktu, jak i porozumienia.
Spotkanie z profesorem Jerzym Bralczykiem było pełne humoru, błyskotliwych ripost i dowcipów, które rozbawiły publiczność do łez. Profesor, znany ze swojej błyskotliwości i głębokiej wiedzy, wprowadził lekki, zabawny ton, który towarzyszył całej rozmowie. Żartobliwe „punktowanie” wypowiedzi prowadzącej, Zofii Humięckiej, wzbogaciło atmosferę spotkania. Mimo trudnej roli, jaką pełniła tego dnia, Zofia Humięcka wykazała się cierpliwością i elegancją, co spotkało się z dużym uznaniem publiczności.
Profesor Bralczyk z wielką swobodą prowadził dyskusję na temat języka polskiego, jego zawiłości i trudności, jednocześnie dzieląc się anegdotami i osobistymi refleksjami na temat romantyzmu. Jego opowieści o Panu Tadeuszu były szczególnie emocjonujące, ponieważ – jak sam przyznał – jest zapalonym kolekcjonerem wydań tego dzieła. Swoją pasję do tej epopei literackiej Bralczyk dzielił z publicznością, opowiadając o swoich licznych zbiorach, w tym o najnowszym, niezwykłym białoruskim wydaniu Pana Tadeusza, które pod koniec spotkania przekazał mu Janusz Zalewski, Ciechanowianin Roku 2024.
Białoruskie wydanie z 1907 roku, które profesor otrzymał jako prezent, jest prawdziwym rarytasem. Pisane tzw. „łacinką” (alternatywnym zapisem języka białoruskiego, stosowanym w XIX i XX wieku), stanowi jedną z najrzadszych edycji Pana Tadeusza. Co ciekawe, zaledwie dwie księgi z tego wydania zostały opublikowane, ponieważ dalsze wydania zostały wstrzymane przez ówczesne władze. Dla kolekcjonerów i pasjonatów, takie wydanie jest niezwykle cenne i stanowi nieoceniony skarb, który profesor dodał do swojej imponującej kolekcji.
Oprawę muzyczną spotkania zapewnili Tomasz i Michał Kaszubowscy. Tomasz Kaszubowski jest uznanym polskim gitarzystą klasycznym. Ukończył Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie kształcił się pod okiem Ryszarda Bałauszki. Jest laureatem licznych nagród, w tym I nagrody na Warszawskim Konkursie Gitarowym w 1993 roku. Michał Kaszubowski, brat Tomasza, jest pianistą i kompozytorem. Absolwent PSM I i II st. w Mławie, gdzie kształcił się m.in. pod kierunkiem Tadeusza Hofmana. Studia muzyczne ukończył w Akademii Muzycznej im Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi w klasie fortepianu prof. Mariusza Drzewickiego.
Podczas spotkania bracia Kaszubowscy wykonali między innymi utwory Fryderyka Chopina, w tym „Mazurek as-dur op. 24” oraz „Życzenie”. W programie znalazła się także autorska kompozycja Tomasza Kaszubowskiego – mazurek w tonacji a-moll. Zaprezentowali również dwa utwory Geralda Schwertbergera.
Zdjęcia, tekst: Ciech24.pl