38. Spotkanie w Saloniku Elizy – Piotr Witt

W niedzielne popołudnie 28 kwietnia 2024, w Oranżerii Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, odbyło się kolejne spotkanie w Saloniku Elizy. Gościem spotkania był Piotr Witt – historyk, pisarz, dziennikarz radia i TV, odkrywca paryskiego debiutu Chopina. Rozmowę poprowadziła Zofia Humięcka a oprawę muzyczną zapewnił Marek Drewnowski – światowej sławy pianista.

Na wstępie Piotr Witt opowiadał o swoich wcześniejszych wizytach w Opinogórze. Po raz pierwszy wybrał się do siedziby Krasińskich na początku lat 60-tych XX wieku.

Marek Drewnowski – światowej sławy pianista, Zofia Humięcka – prowadząca spotkanie, Piotr Witt – historyk, pisarz, dziennikarz radia i TV, odkrywca paryskiego debiutu Chopina

Wspominał:

„Pokazano mi zalesiony teren, zarośnięty chwastami do pasa i powiedzieli: to jest właśnie ogród pałacowy Krasińskich. Zabrałem się i wyjechałem. Wtedy w latach 60-tych był tutaj tylko ten pałacyk neogotycki z czasów gen. Wincentego i jego syna Zygmunta. Były glinianki i nic więcej. Miejsce gdzie jesteśmy, ta Oranżeria została zbudowana od początku do końca już przez dyrektora Kochanowicza, któremu Opinogóra zawdzięcza ogromnie wiele. To znakomity gospodarz i jeszcze oprócz tego obdarzony dobrym gustem. (…)

„Oficyna była w kształcie baraku mieszkalnego obdrapanego i obskurnego i nic więcej. Dwór… to jest fantastyczna historia i to co mnie najbardziej zachwyciło. Krasińscy na początku XX wieku chcieli mieć tutaj dwór i rozpisali konkurs architektoniczny, który wygrał architekt Gałęzowski. Oczywiście jury złożone z najlepszych ówczesnych polskich architektów. Krasińscy dali nagrodę Gałęzowskiemu, zwinęli projekt i schowali do szuflady. Ten projekt został przez dyrektora Królika wyciągnięty z szuflady i zrealizowany przez dyrektora Kochanowicza. Czyli został zrealizowany po 100 latach.”

Następnie przywołał podobne projekty zrealizowane w Paryżu.

W dalszej części spotkania Zofia Humięcka przypomniała, że Muzeum Romantyzmu w Opinogórze zawdzięcza Piotrowi Wittowi wiele wspaniałych eksponatów – darów, które przez lata ofiarowywał.

Następnie odczytała listę przekazanych przedmiotów, które zgromadzona publiczność mogła zobaczyć na odtwarzanej prezentacji. Znalazło się wśród nich: 1300 książek francuskojęzycznych z okresu od XVIII do XX wieku, 142 książki w języku polskim, zbiór talerzy z początku XIX wieku, 19 oryginalnych litografii, XVIII-wieczny wenecki żyrandol, grafika przedstawiająca bitwę pod Marengo, starodruk z 1667 roku.

Piotr Witt podzielił się informacjami na temat treści przekazanych książek oraz tego w jaki sposób wszedł w ich posiadanie:

„Jest wiele książek ze zbiorami ikonografii francuskiej, które są interesujące poznawczo dla zbioru wizerunków, obrazów, widoków. To są kopie dokładne istniejących obrazów.”

Następnie powiedział kilka słów na temat talerzy z początku XIX wieku:

„To są talerze robione przez wytwórnię podparyską z wizerunkami księcia Józefa Poniatowskiego – ważnej postaci dla propagandy napoleońskiej. To były talerze robione w latach 1815-1820, to znaczy już po dojściu do władzy Burbonów. Ideologia bonapartystowska i miłość do cesarza w owym czasie, były tak ogromne we Francji, że produkowano w dużych ilościach te talerze.

Te talerze są wszystkie robione z fajansu, tak zwanego fajansu kruchego. Jak sama nazwa wskazuje, ten fajans łatwo się tłucze i ze względu politycznych były także wytłukiwane, tak że dzisiaj są praktycznie nie do odnalezienia, zwłaszcza, że chodzi o księcia Józefa Poniatowskiego. Te 26 talerzy jest z całą pewnością drugim co do wielkości zbiorem na świecie tematycznym. Największy zbiór posiadała rodzina Poniatowskich w Paryżu. To znaczy Michel Poniatowski, który był ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Giscarda d’Estainga, sam był historykiem i historykiem swojej rodziny.

Po jego śmierci zbiory się rozpadły więc może ten jest dzisiaj numerem 1. Dla nas jest to rzecz interesująca, bo te wyobrażenia księcia Józefa są fałszywe. On się żegna z żoną, której nigdy nie miał, żegna się z dziećmi, których nie miał, skacze do Elstery na baczność, tymczasem wiemy z historii, że rzeczywistość była znacznie bardziej dramatyczna, był już ciężko ranny i właściwie nieprzytomny kiedy wpadał do tej rzeki. Ale takim go widzieli Francuzi, takim go chcieli widzieć i taki przeszedł do historii.

Jest wpisany w wielki Łuk Triumfalny i także przez Luwrem za Napoleona III, stoi w niszy naturalnej wielkości. Połowę tego zbioru kupiłem po śmierci antykwariusza paryskiego polskiego pochodzenia, a resztę dozbierałem.”

Zofia Humięcka i Piotr Witt

Kolejny dar to 19 litografii przedstawiających aktorów francuskiego teatru. Piotr Witt opowiadał:

„Ponieważ teatr polski był zainspirowany bardzo silnie od XVIII wieku przez teatr francuski właśnie, mówi się, że Europa była prowincją Francji w tym XVIII wieku. I tak rzeczywiście było w Warszawie, pierwsze opery, pierwsze sztuki, które wystawiano w Warszawie tłumaczono z francuskiego, są na ten temat opracowania, niestety niewiele ale można do nich dotrzeć.

Francja była bardzo obecna w Warszawie stanisławowskiej. Warszawa stanisławowska było to miasto 200-tysięczne za czasów Kościuszki. I było 100 pensji uczniowskich, bardzo wiele z nich prowadzonych przez Francuzów albo Francuzki. Zresztą tutaj mamy obok na cmentarzu dowody tego „sfrancuzienia” ówczesnego, tych kontaktów polsko-francuskich ogromnych. To są litografie przedstawiające wizerunki słynnych aktorów i aktorek tego czasu romantycznego bo one pochodzą wszystkie z lat 1820-1850. Mamy też zamek w Chantilly, o tyle dla nas ważny, że tutaj stacjonowała Legia Nadwiślańska dowodzona przez gen. Wincentego.”

Następnymi eksponatami były: prawie 3-metrowy wenecki żyrandol, który był własnością rodziny Wittów oraz grafika bitwy pod Marengo, którą będzie można oglądać na przełomie maja i czerwca. Ostatnim omawianym eksponatem był starodruk z 1667 roku – zbiór praw wydanych za czasów Ludwika XIV.

Piotr Witt w 2017 roku został doceniony przez Kapitułę Nagrody Zygmunta, a także za zasługi dla kultury, sztuki i literatury został nagrodzony przez prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polski.

„To taka wstążeczka z której jestem bardzo dumny. Ona jest bardzo użyteczna, bo kiedy się przychodzi na przyjęcie do ambasady, to tam od razu ci kelnerzy dzielą ludzi na tych ze wstążeczką i tych bez wstążeczki i ci ze wstążeczką są dużo lepiej obsługiwani”. – żartował gość.

Natomiast 5 października 2023 roku w Gdyni został nagrodzony w związku z obchodami 30-lecia TVP Polonia. Piotr Witt wspominał:

„Oni mi dali tę nagrodę za cykl 15 filmów, które zrealizowałem w Paryżu. To były spacery po Paryżu z Chopinem. Miałem duże szczęście do ekipy. Udało nam się zrobić zdjęcia pierwszej kamienicy, w której Chopin mieszkał w Paryżu.”

W grudniu 2019 roku otrzymał w Paryżu nagrodę „Wybitny Polak” przyznawaną przez Fundację „Teraz Polska”.

„To była miła, wzruszająca nagroda, ponieważ została nagrana przez emigrantów jak ja, przez środowisko polskie we Francji.” – mówił Piotr Witt.

Marek Drewnowski, Zofia Humięcka, Piotr Witt

W dalszej kolejności przyszedł czas na przerywnik muzyczny w wykonaniu wybitnego pianisty Marka Drewnowskiego. To światowej sławy artysta, któremu znaczący sukces przyniosło nagranie dwunastu sonat Domenico Scarlattiego w 1975. Po wysłuchaniu tego nagrania, Leonard Bernstein zaprosił pianistę do występów w Tanglewood z Boston Symphony Orchestra.

Marek Drewnowski koncertuje w największych salach koncertowych Europy i całego świata. We wrześniu 1989 brał udział w uroczystym koncercie poświęconym 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej, po raz kolejny występując w towarzystwie Leonarda Bernsteina. Koncert ten transmitowany był przez stacje telewizyjne niemal całego świata.

Marek Drewnowski

Po powrocie do rozmowy Piotr Witt opowiadał o swojej książce „Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie”.

„To był przypadek. Ja byłem osłuchany z Chopinem, ponieważ doświadczenie mojego życia nauczyło mnie bardzo wielu różnych rzeczy. Za czasów PRL-u muzyka dopuszczona do radia była bardzo specjalna bo tak: XVIII-wieczna muzyka to były wszystko msze, więc nie bardzo nadająca się do emitowania, jazz – wiadomo „amerykańszczyzna”, kapela Namysłowskiego owszem i przede wszystkim Chopin.

Moja matka uwielbiała Chopina, zresztą jako dziecko zaczynała grać na fortepianie, ale miała sztywne nadgarstki i jej nauczycielka doszła do wniosku, że nic z tego nie będzie. Ale Chopina bardzo lubiła całe życie i jej przyjaciółka Marysia Głowacka była dyrektorką widowni w Filharmonii Warszawskiej. Marysia Głowacka była Żydówką, z którą matka przyjaźniła się jeszcze przed wojną i której bardzo wiele pomogła w czasie okupacji. I potem ta przyjaźń była taka, że matka miała bilety na wszystkie koncerty. Ale ze mną to jest przypadek. Napisałem monografię historyczną wspaniałego pałacu, w którym polska ambasada we Francji mieści się od 1936 roku.(…)

Pisząc zbierałem materiały historyczne i tam trafiłem na rewelację, której wcale nie szukałem, na rewelację dotyczącą Chopina. Mianowicie na koncert Chopina, koncert noworoczny w pałacu Monaco właśnie, w którym mieściła się wówczas wynajmowana ambasada Austrii i żona ambasadora Austrii prowadziła najbardziej wpływowy, najlepszy salon muzyczny Paryża. Była orkiestra teatru włoskiego i śpiewały najlepsze głosy ówczesnego świata, a wśród instrumentalistów Kalkbrenner uważany jeszcze wówczas za największego pianistę świata i młodziutki Liszt i wśród nich nikomu nieznany student z Warszawy – pan Chopin. I on zachwycił, a publiczność to były wykształcone muzycznie panie. Chopin, który do tamtej pory mieszkał na 5 piętrze przez 15 miesięcy, tydzień po tym koncercie zarabiał 100 franków dziennie, co odpowiada mniej więcej sumie 6 tys. euro obecnych.

Rzuciłem się do literatury chopinologicznej, żeby odnaleźć jakieś informacje na temat tego koncertu i nie znalazłem nic. A ponieważ pisałem o tym okresie i miałem bardzo wiele materiałów, powiedziałem sobie, przecież to jest koncert zupełnie konstytutywny dla niego, bo nagle z nieznanego biedaka stał się gwiazdą na firmamencie muzycznym Paryża. Zrozumiałem, że trzeba napisać książkę bo to jest rzecz zupełnie nieznana.” – mówił Piotr Witt, a przy okazji wyjaśnił tajemnicę katalońskich wpływów na mazurki Chopina.

Zofia Humięcka, Marek Drewnowski, młoda artystka, Piotr i Maria Witt

Podczas kolejnego przerywnika muzycznego wystąpiła córka Marka Drewnowskiego – Konstancja. Po występie utalentowanej artystki, Piotr Witt wypowiedział się na temat pracy w Radiu Wolna Europa, przyznał, że był to dla niego ważny i ciekawy, ale nie najważniejszy epizod i w humorystyczny sposób wyjaśnił dlaczego poprosił o usunięcie tej informacji z afisza.

„Wolna Europa umarła a ja żyję i ruszam się.” – skwitował. Wśród publiczności znalazł się Stanisław Deja – pianista, który był również spikerem Radia Wolna Europa i to z jego ust Świat dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego.

Gość spotkania opowiadał również o obecnej pracy w radiu Wnet:

„Bardzo lubię to radio i mówią mi słuchacze, że są zadowoleni z obiektywizmu tego radia. Staramy się rzeczywiście uniknąć stronniczego zacietrzewienia, o które jest bardzo łatwo, staramy się uniknąć wpadnięcia w fanatyzm z jednej czy drugiej strony”.

W trakcie spotkania nie zabrakło również opowieści o przyjaźni Piotra Witta z Markiem Drewnowskim.

Stanisław Deja – pianista, spikerem Radia Wolna Europa gra na fortepianie utwór „Żeby Polska była Polską”.

Na spotkaniu była obecna przedstawicielka Polonii amerykańskiej – Joanna Sokołowska-Gwizdka – Vice President Austin Polish Society.

Stanisław Deja, Zofia Humięcka, Marek Drewnowski, Piotr Witt

Po ostatnim występie Marka Drewnowskiego, Piotr Witt poprosił do fortepianu Stanisława Deję, który wykonał utwór „Żeby Polska była Polską”.

Maria Witt – żona Piotra Witta o wrażeniach z Opinogóry, znajomości ze Stanisławem Deją, darach przekazanych do Muzeum, przygotowaniach do spotkania oraz osobistym zaangażowaniu w działalność męża:

„Przyjechałam żeby towarzyszyć mężowi na spotkaniu w Saloniku Elizy, w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze. Piotr stał się darczyńcą Opinogóry i miłośnikiem Opinogóry, która odwdzięcza mu się w pewien sposób i bardzo to jest miła niespodzianka.

Świetnie prowadzone, świetnie przygotowane, orator chyba odpowiadał na pytania, czasem była nutka humorystyczna. Może bym powiedziała, że więcej muzyki by się przydało w wykonaniu maestro Drewnowskiego. Nie myślę, żeby słowo znudziło słuchaczy, ale muzyki było zdecydowanie za mało.

Staszek Deja, były dziennikarz z Wolnej Europy, przyszedł na spotkanie z Piotrem Wittem w Sopocie, na spotkanie z książką „Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie” bo tam była promocja polska wydania w 2015 roku. Biblioteka w Sopocie urządziła prapremierę. Ja wierzę w biblioteki, jestem kustoszem biblioteki i wiem, co biblioteki mogą zrobić. Byliśmy wtedy akurat w Gdyni na festiwalu filmowym, gdzie mąż był jurorem audycji radiowych. Książka wyszła w tym momencie, to był wrzesień 2015 i sam kierownik festiwalu mówił: dlaczego nie zrobicie gdzieś tutaj promocji. Obleciałam wszystkie biblioteki i padło na ten Sopot. Biblioteka Miejska w Sopocie zrobiła plakat, Staszek Deja go zobaczył bo przebywał wtedy w Gdańsku i przyszedł nagle na spotkanie. Czyli po 30 latach panowie się spotkali i potem utrzymywaliśmy sporadyczne kontakty i on był na wspominanej wcześniej gali w Gdyni, gdzie mąż był wyróżniony. I to on zrobił zdjęcie do plakatu, który wisiał w Opinogórze. Staszek Deja również prowadził spotkanie w Bydgoszczy, które było trochę nieudane bo publiczność odebrała Filharmonia Bydgoska, która tego samego dnia miała koncert.

Epoka której dotyczą te książki łączy się z przedmiotem zainteresowania Muzeum Romantyzmu. Interesuje się ono również literaturą francuską, nie tylko polską i to nie są książki do wypożyczalni, tylko do studiów, jak ktoś się interesuje epoką romantyzmu, to ma w tych dokumentach dużo do czerpania.

Powiedział wczoraj: pani Zofia Humięcka będzie zadawała pytania, ja będę odpowiadał. Pani Zofia przywiązała dużo wagi do tej Wolnej Europy, a to nie jest jedyna akcja Piotra. Oczywiście to trwało, ale nie trwało wiecznie, kurtyna przestała istnieć wschodnio-zachodnia to się to skończyło, a zaczęło chyba od wojny w Kuwejcie. Maciej Morawski wystąpił z propozycją jego zastąpienia, czyli Piotr Witt był jego następcą, ale biura nie miał. Trzeba to wiedzieć, bo wszyscy sobie wyobrażają, ze to były nie wiem jakie luksusy. On pracował z poddasza, z własnym telefonem i po gazety chodził sam o 5:00 rano i trzeba było znaleźć kiosk, który miał gazety, które mu dostarczano.

Noszę jego nazwisko i wiem co zrobił, więc poświeciłam się dla sprawy Chopina, bo odkrycie było wielkiej wagi i  pierwsze spotkanie poza kręgami polskimi było w Szkole Muzycznej im. Chopina w Paryżu, gdzie miał zresztą stanąć pomnik Chopina chromego, którego potem Paryż odmówił. To było w 2003 roku, gdy był w połowie pisania monografii pałacu Monaco.”

Marek Drewnowski, Zofia Humięcka, Piotr Witt, Joanna Sokołowska-Gwizdka

Joanna Sokołowska-Gwizdka – Vice President Austin Polish Society, przedstawicielka Polonii amerykańskiej, która planuje napisać relację z niedzielnego spotkania z Piotrem Wittem:

„Przyjechałam z Austin w Teksasie. Jestem wiceprezydentem Austin Polish Society. To jest polska organizacja, która już działa w Austin w Teksasie od 19 lat. Jej działalnością jest przede wszystkim promocja polskiej kultury, języka, literatury wśród Amerykanów. Taką naszą największą imprezą jest festiwal polskich filmów. Sprowadzamy polskie filmy i pokazujemy Amerykanom.

Mamy tak dużo filmów i trudno wymienić wszystkie. Amerykanie zawsze się dowiadują czegoś o Polsce, polskiej historii. Staramy się pokazywać takie filmy, po których coś zostaje, jest poruszona jakaś struna. To są filmy historyczne albo obyczajowe, ale z takim wydźwiękiem, przesłaniem, które może być dla każdego zrozumiałe.

Wspaniałe spotkanie, byłam bardzo wzruszona słuchając tych wszystkich informacji, takiej bogatej wiedzy pana Witta. Mogę przy okazji powiedzieć, że kiedy wyszła książka o rocznicy Roku Chopinowskiego, ja byłam współautorką sztuki o Chopinie pt. „Dobry wieczór monsieur Chopin”. To była sztuka oparta na mojej historii, ja byłam autorką części dialogów. Sztuka została wystawiona przez teatr z Toronto i przetłumaczona na cztery języki i grana w bardzo wielu krajach świata, od Europy po Amerykę, Amerykę Łacińską.

Jestem pierwszy raz w Muzeum Romantyzmu, chociaż zanim wyjechałam na emigrację, pracowałam w Katedrze Literatury Staropolskiej Uniwersytetu Łódzkiego, więc literatura polska jest mi bardzo bliska bo to jest mój zawód, ale tutaj nigdy nie zawitałam,

Redaguję pismo poświęcone polskiej kulturze poza krajem. W 2018 roku dostałam za redakcję tego pisma statuetkę im. Macieja Płażyńskiego w Muzeum Emigracji w Gdyni. Zbieram informacje o Polakach żyjących na emigracji, głównie twórcach, którzy coś osiągnęli, coś zdobyli, jacyś artyści, pisarze, muzycy, o których w Polsce nie zawsze wiadomo, bo nie dociera się do takich informacji. I też bardzo dużo piszę, dla mojego portalu www.cultureave.com, mojego magazynu. Jestem autorką dwóch książek: o Modrzejewskiej i o Salonie Muzyki i Poezji w Toronto.”

Stanisław Deja – pianista, pedagog, który był również spikerem Radia Wolna Europa – o pracy w Radiu Wolna Europa, zaprezentowanym podczas spotkania utworze i znajomości z Piotrem Wittem:

„Byłem najpierw spikerem, a potem redaktorem Dziennika Radiowego, a później po prostu prowadzącym audycje Radia Wolna Europa do końca jego istnienia, czyli do końca czerwca 1994 roku. Zacząłem pracować od 1978 roku do końca.

To była bardzo ciekawa, ożywiona praca, żyliśmy tym, czym żyła Polska – oczywiście nie komunistyczna, tylko normalni ludzie. A kiedy nadchodziły takie wydarzenia dramatyczne jak wypowiedzenie stanu wojennego przez gen. Jaruzelskiego, to oczywiście nasza solidarność z nękanym społeczeństwem wzmagała się w sposób oczywisty.

Stanisław Deja

„Żeby Polska była Polską” – ja wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Włodzimierz Korcz jest kompozytorem, słowa napisał Pietrzak. I to była taka piosenka, która szalenie wybuchła w 1980 roku po udanych strajkach w Stoczni Gdańskiej, które dały możliwość stworzenia Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych, i otwarły tę małą kulturę wolności, która trwała do 13 grudnia 1981 roku.

Piosenka wówczas szalenie popularna i dyrekcja Wolnej Europy, później, kiedy nastąpił stan wojenny, zwróciła się do mnie żebym dokonał takich klipów wypełniających czas, jak to jest w radiu. Ja grałem na samym fortepianie, bez śpiewu. Była to muzyka wówczas często grana, bo co godzina programu, trzeba było czasem wypełnić czas do pełnej godziny i wtedy ta muzyka szła.

Piotr Witt jest moim znajomym, przyjacielem, ale nie z tamtego okresu. On mieszkał, tworzył w Paryżu, ja mieszkałem, pracowałem i tworzyłem w Monachium, w kwaterze głównej Radia Wolna Europa. On jeżeli współpracował, to wchodził tylko do biura paryskiego Wolnej Europy, a najczęściej siedział, tak jak wielu korespondentów siedziało w domu i tam tworzyło. Telefon wystarczył. Jego nazwisko dobrze pamiętałem, i kto wie czy on nawet parę razy nie tworzył materiałów dla mojej audycji. Ja „Panoramę Dnia” o godz. 21:10 wielokrotnie sam też prowadziłem i prowadziłem również takie programy poranne, do których on tworzył przeglądy prasy francuskiej. To był taki program między 5:00, a 9:00 rano.

Poznaliśmy się osobiście dopiero niedawno, kiedy ja skojarzyłem jego nazwisko oglądając materiały o Opinogórze i w końcu doszło do tego, ze on miał prelekcję w Sopocie, a ja byłem wtedy w Gdańsku, przyszedłem i żeśmy się tak naprawdę osobiście poznali i od tej pory jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.”

Monika Salamon-Miłoboszewska – Dyrektor Muzeum Romantyzmu w Opinogórze Górnej, Aldona Łyszkowska – Kierownik Działu Wydawnictw, Edukacji i Promocji, Kustosz, Piotr Witt – historyk, Zofia Humięcka – poetka, Marek Drewnowski – pianista

Piotr Witt podpisuje swoją książkę prowadzącej spotkanie Zofii Humięckiej

Zdjęcia z 38. Spotkania w Saloniku Elizy

Tekst, zdjęcia: Ciech24.pl

Previous ArticleNext Article