Punkt Pomocy Humanitarnej w Centrum Handlowym „Mrówka” przy ulicy Niechodzkiej powstał 26 marca 2022 roku. Mieści się na I piętrze w dużym lokalu. Uruchomił go samorząd miasta Ciechanów przy pomocy MOPS oraz wolontariuszy z Polski i Ukrainy, głównie kobiet.
Wolontariusze wcześniej mieli pomagać w zbiorowym punkcie zakwaterowania uchodźców w hali widowiskowo-sportowej przy ul. 17 Stycznia w Ciechanowie. Jednak tam gości z Ukrainy było niewielu. Wybierali oni kwatery prywatne i Hotel Olimpijski w Ciechanowie. W tej sytuacji najwytrwalsi wolontariusze zajęli się pomocą właśnie w Punkcie Pomocy Humanitarnej, a pracy jest tam co nie miara.
Punkt Pomocy Humanitarnej w Centrum Handlowym „Mrówka” przy ulicy Niechodzkiej w Ciechanowie
Początkowo był on czynny sześć dni w tygodniu, obecnie we wtorki i czwartki od 13.00 do 20.00 oraz w soboty od 10.00 do 15.00. Regularnie pomaga ponad 10 wolontariuszy. Oczywiście nie wszyscy naraz. Zwykle są jednocześnie dwie osoby.
Dary pochodzą od organizacji pozarządowych i osób prywatnych. Pomaga MOPS i samorząd miasta. Ostatnio wiele darów przybyło z Niemiec, dzięki mieszkającemu tam ciechanowianinowi, który organizuje zbiórki, oraz z Włoch, gdzie organizację zbiórki zapewniła firma Chromavis, mająca zakład w Ciechanowie.
Towar przybywa do wielkiego białego namiotu, stojącego obecnie przed halą widowiskowo-sportową w miejscu sztucznego lodowiska. Tam jest wstępnie segregowany do kartonów przez wolontariuszy. Osobno ubrania dla dorosłych, dzieci, buty, koce, pościel, zabawki, pluszaki, książki dla dzieci, pieluszki jednorazowe i inne środki higieniczne. Następnie kartony przewożone są do Punktu w CH „Mrówka”.
Tam wolontariuszki wyjmują je z kartonów. Osobno wieszają spodnie, bluzki, kurtki. Osobno leżą w koszach czapki, skarpetki. Gdzie indziej koce, narzuty i pościel. Są specjalne kosze na pluszaki, inne na zabawki. Na półkach stoją książki. Obok pieluchy jednorazowe i inne środki higieniczne. Ten asortyment cieszy się największym wzięciem. Zdecydowanie najwięcej jest ubranek dla dzieci. Rzeczy są w większości używane, ale w bardzo dobrym stanie, czyste, wyprane.
Widać oryginalna koszulkę Realu Madryt i ręcznik firmowy FC Barcelona, nowego klubu Roberta Lewandowskiego. Kobiety pomyślały też o kąciku zabaw dla dzieci. Kiedy mamy i babcie wybierają towary, dzieci mogą układać puzzle, klocki, rysować i kolorować kredkami, czy zanurzyć się w kolorowych, plastikowych piłeczkach.
W punkcie są dwie przebieralnie z lustrami i nieduże zaplecze, gdzie wolontariuszki mogą się pożywić i napić herbaty. Miejsce jest dobrze oznakowane, witryny profesjonalnie wyklejone informacjami w języku polskim i ukraińskim.
Cały czas jest też dużo klientek. Kobiety tu nie płacą. Wybierają i dostają towar za darmo. Są to młode dziewczyny, mamy z dziećmi, kobiety w średnim wieku i staruszki. Każda coś dla siebie znajdzie. Dla siebie i dla swoich dzieci. Wolontariuszki nie tylko wieszają i rozkładają towar, ale też wskazują miejsce, doradzają, pomagają, jak w normalnych sklepach. Czasami po prostu rozmawiają.
Dzielą się swoimi doświadczeniami nie tylko z wojny, z Ukrainy, ale i z Polski. Tu można poznać nowe osoby, nawiązują się znajomości i przyjaźnie. Można dowiedzieć się, gdzie znaleźć dach nad głową albo pracę. Jak załatwić urzędowe sprawy.
Liderką jest Larisa z okolic Kowla. Kobieta wcześniej długo pracowała w Polsce, więc dobrze zna język. Pomaga innym uchodźcom w sprawach urzędowych, składaniu wniosków, załatwianiu PESEL, tłumaczeniu, nawet zapisywaniu dzieci do szkół i przedszkoli.
Punkt pełni więc też taką role integracyjną. Kobiety, które raz tu przyszły, często wracają. Jest gwarno, atmosfera raczej wesoła. Każdy coś dla siebie znajdzie. To miejsce raczej nie świeci pustkami. Widać, że jest potrzebne.
W lipcu wzięcie mają letnie ubrania. Przełom czerwca i lipca charakteryzował się tropikalnymi upałami, później było chłodniej, a teraz znów gorąco. Większość uchodźców przybyła zimą i wczesną wiosną w ciepłym odzieniu. Uciekając nikt nie myślał o zabieraniu letnich kreacji. Zresztą nie było na to czasu, ani miejsca w podręcznych walizkach.
Czasami dzieją się rzeczy niezwykłe. Naprzeciwko Punktu Pomocy Humanitarnej skośnooka kobieta prowadzi Chiński Market „MAX”. Któregoś dnia przyszła do punktu z ponad setką nowiutkich, nieużywanych par butów w prezencie. Zeszły niemal na pniu.
Wczoraj pojawiło się zaawansowane wiekowo małżeństwo z Ciechanowa. Na oko dobrze po osiemdziesiątce. Sympatyczny starszy pan, który przedstawił się jako Jan Remigiusz podarował swoje grafiki. Szkice religijne z Jezusem, Matką Boską i całą gamą znanych świętych.
Jego marzeniem jest, żeby te obrazy zawisły w odbudowanych ukraińskich mieszkaniach i domach, aby modlące się przy nich ukraińskie rodziny otrzymały łaski i błogosławieństwa. Wolontariuszki Larisa i Nadiia bardzo się wzruszyły. Zapewniły, że dzieła na pewno zostaną rodzinom przekazane. Pan Jan Remigiusz opowiedział, że wielokrotnie modlitwa go uratowała od śmierci, między innymi w wypadku samochodowym i w szpitalu.
Powiedział, że to, co robią jest bardzo ważne, ale poza rzeczami materialnymi, trzeba zadbać też o duchowe. Obiecał, że przyniesie więcej szkiców. Punkt Pomocy Humanitarnej miał podpisaną umowę na kilka miesięcy. Właśnie wygasa. Ale ratusz przygotował już kolejną, więc to potrzebne dzieło będzie mogło być dalej kontynuowane. Jak długo? Wszyscy mówią, że oby jak najkrócej, ale na tyle długo, jak będzie to konieczne.
Po zakończeniu wojny uchodźcy wrócą do domów, a ci, którzy nawet zostaną, zapewne usamodzielnią się na tyle, by nie musieć korzystać z takich punktów. Każdy bardzo już tęskni za normalnością. Wolontariusze z Punktu Pomocy Humanitarnej zostali w połowie maja przyjęci w ratuszu przez prezydenta Krzysztofa Kosińskiego.
Otrzymali pisemne podziękowania, dyplomy, kubeczki i gadżety z logo miasta. Była to dla nich duża i miła niespodzianka.