O najstarszej kwiaciarni „Goździk” w Ciechanowie w dniu Święta Kobiet opowie Pan Bernard Grzankowski

Goździk, tulipan, czy róża? To już kwestia gustu i upodobania, nie tylko Pań, ale również mężczyzn, którzy kupują te kwiaty. Nadszedł ponownie czas oblegania przez Panów ciechanowskich kwiaciarni. W obecnych jednak realiach zmienił się sposób zamawiania bukietów, a dostarczanie ich bezpośrednio do klienta jest już normą. Dzisiejsze Międzynarodowe Święto Kobiet pozwala nam cofnąć się w czasy, gdy powstała najstarsza Kwiaciarnia „Goździk”, mieszcząca się na początku ul. Warszawskiej w Ciechanowie.

Swoimi wspomnieniami na jej temat podzielił się z nami Pan Bernard Grzankowski, którego syn Robert kontynuuje rodzinną, kwiatową działalność.

Panie Bernardzie, na początek powiedzmy naszym czytelnikom o Pańskim pochodzeniu. Czy jest Pan rodowitym ciechanowianinem i czy Pana rodzina również sięga korzeniami tutejszego miejsca?
Urodziłem się w Ciechanowie, a dokładnie w miejscu obecnie związanym z ciechanowską kulturą. Tu, gdzie dzisiaj znajduje się Dom Kultury stały dwa baraki (starsi może je jeszcze pamiętają, młodsi może znają to miejsce ze starych zdjęć).

Urodziłem się w tym, od strony obecnego Centrum Medycznego ELbit Med. Mieszkaliśmy tam do 1955 r., potem przeprowadziliśmy się do nowo pobudowanego domu na Podzamczu, gdzie do dzisiaj mieszkamy. Na początku lat 60. baraki te zostały rozebrane i pobudowano Dom Kultury.

Moja żona Halina pochodzi spod ciechanowskiej, kościelnej miejscowości Lekowo, Mama Stanisława zaś z Kielc, Tata Tadeusz z Malużyna nad Wkrą. Rodzice poznali się w Kielcach, gdzie Tata służył w wojsku (był zawodowym wojskowym).

Ślub wzięli w wigilię wybuchu II wojny światowej – 31 sierpnia 1939 r., na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej, gdzie Tata w tym czasie stacjonował.

Bernard Grzankowski

Najstarsza Kwiaciarnia „Goździk” mieszcząca się na początku ul. Warszawskiej w Ciechanowie.

Najważniejszy temat, który nas dziś interesuje to Kwiaciarnia. To pewnie długa historia? Jak powstała? Kto ją stworzył i ile lat już istnieje na ciechanowskim rynku? Skąd nazwa?

Nazwa Kwiaciarni ,,Goździk” pochodzi z pewnością od jedynych w tym czasie na rynku i najpopularniejszych kwiatów. Jeżeli dobrze pamiętam to protoplasta tej kwiaciarni pod numerem 2 (od kiedy nie wiem) mieściła się w domu na końcu ul. Warszawskiej, w kamienicy Państwa Ostromeckich.

Została przeniesiona tu na początku lat 70. kiedy kamienica pod numerem 2 została rozbudowana.

Obecny budynek przed wojną wyglądał inaczej. W miejscu gdzie dzisiaj znajduje się wejście do kwiaciarni był korytarz wychodzący na podwórko za kamienicą. Ten korytarz dzielił cały budynek na pół. Niemcy budując nową drogę tzw. ,,betony”, zburzyli tę część od strony ratusza, właśnie do tego korytarza. Na przełomie lat 60/70 dobudowano część, w której znajduje się kwiaciarni.

Moja żona, wtedy jeszcze Malinowska, po szkole odbywała staż w kwiaciarni w budynku Państwa Ostromeckich i stamtąd przeszła do pracy na Warszawską 2. Zarządcą kwiaciarni było w tamtych czasach Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej – MPGKiM.

Żona – wtedy już Grzankowska, została kierowniczką tej kwiaciarni. Pod koniec lat 70. następowała zmiana zarządzania obiektami handlowymi.

Dawny wygląd kamienicy w której mieści się kwiaciarnia ,,Goździk”

Przekazywano je w ajencję w pierwszej kolejności kierownikom tych punktów. Spowodowane to było prawdopodobnie kłopotami w ich zaopatrzeniu. Żona przejęła więc kwiaciarnię 1 czerwca 1979 r. Nie odbyło się to bezboleśnie. Ówczesny Prezydent Miasta stawał dosłownie na głowie, abyśmy tego punktu nie przejęli. Pamiętał zatargi z przeszłości z moim Tatą i w ten sposób chciał się odegrać. Ówczesny Dyrektor MPGKiM – Pan Jan Żbikowski, człowiek wyjątkowy jak na ówczesne czasy postawił sobie za punkt honoru, żeby jednak przekazać kwiaciarnię w zarządzanie mojej żonie.

Sprawa dotarła do ówczesnego I Sekretarza KW Partii, który orzekł, że zna pana Tadeusza Grzankowskiego, wie ile zrobił i robi na rzecz miasta i nie ma nic przeciwko temu, żeby przekazać kwiaciarnię w zarząd jego synowej. Pan Prezydent dokuczał nam jeszcze, ale niedługo. Potem został zdymisjonowany (delikatnie mówiąc) i mieliśmy już spokój.

To jak zatem wyglądały pierwsze lata działania? Jakie to były czasy wówczas, by tworzyć swój biznes? Ciężkie?
Ciężkie to mało powiedziane. Ja prawie nie wysiadałem z samochodu. O zaopatrzenie w tamtych czasach nie było tak łatwo. Najgorszy był okres zimy i wczesnej wiosny. Ogrodnicy mieli kłopot z ogrzewaniem szklarni. Ja miałem o tyle łatwiej, że byłem jednym z największych kupców na rynku i zawsze miałem pierwszeństwo w zakupach. Asortyment był bardzo ubogi. Królowały wszechwładne goździki. Róże, gerbery, frezje i inne były dostępne w okresie poza zimowym. Sztuczne kwiaty to była rzemieślnicza produkcja w zakładach przetwórstwa plastiku.

Społeczeństwo miało zawsze sentyment do kwiatów, więc staraliśmy się, aby klienci mieli wszystko, co byliśmy w stanie im dać. Dziś zaopatrzenie to kaszka z mleczkiem. Asortyment jest tak bogaty, że przyprawia o zawrót głowy. Na dobrą sprawę nie trzeba nigdzie jeździć, zaopatrzenie samo przyjeżdża do kwiaciarni. Sztuczne kwiaty niekiedy są ładniejsze od żywych.

13 grudnia 1981 r. ogłoszono stan wojenny. Musiałem na każdy wyjazd do Warszawy brać przepustkę. Początek lat 80. – to były trudne czasy, następował spadek wartości pieniądza. Ludzie kupowali kwiaty z potrzeby serca, ale i mówiąc kolokwialnie z konieczności. Na półkach był przysłowiowy ocet, a u nas kwiatów nigdy nie brakowało. Przełom lat 80/90 spowodował otwarcie granic, zaczęto sprowadzać kwiaty z Holandii. Pełen asortyment kwiatów występował już niezależnie od pory roku. Klienci mieli już do wyboru wszystko, co tylko mogli sobie wymarzyć. Dotyczyło to nie tylko kwiatów ciętych, ale również doniczkowych i sztucznych.

A czy pamięta Pan szczególne momenty, ważne dla Kwiaciarni, które miały wpływ na to jak dziś wygląda? A może warto wspomnieć o kimś ważnym, kto miał wpływ na jej rozwój i plan jak będzie działała?
W połowie lat 90. otworzyliśmy kwiaciarnię na drugim końcu Warszawskiej. Funkcjonowała ona z pozytywnym skutkiem. Ważnym momentem stała się możliwość wykupienia z zasobów Urzędu Miasta lokalu na własność. Proces jego wykupu to cała epopeja. Urzędnicy pewnego wydziału robili wszystko, żeby żonie przeszkodzić w kupnie. Dopiero zdecydowana postawa Pana Prezydenta Marcina Stryczyńskiego sprawiła, że lokal został własnością żony.

Negatywnym momentem w działalności był remont ul. Warszawskiej. Najpierw utrudniony dostęp do sklepu w momencie prowadzonych robót, a następnie zlikwidowanie możliwości parkowania przy ul. Warszawskiej, co spowodowało trudniejszy dostęp do kwiaciarni. Reasumując, nie odczuliśmy jednak tak bardzo zaistniałej sytuacji i dajemy sobie radę. Pyta Pani Redaktor o kogoś ważnego, kto miał wpływ na rozwój kwiaciarni. To jest moja żona. Pracowała w tej kwiaciarni do momentu, gdy musiała zająć się wychowywaniem wnuczków, co robi też do dzisiaj. Syn ze wszystkimi swoimi „sklepowymi” sprawami najpierw idzie do Mamusi, dopiero później do mnie. Myślę, że ta współpraca wpływa na pozytywny efekt naszej działalności.

Czy pamięta Pan może moment, gdy w Ciechanowie tworzyły się inne kwiaciarnie – niejako konkurencje przecież?
W moim mniemaniu określenie ,,konkurencja” to niekorzystna forma. Ja z kolegami, właścicielami innych kwiaciarni miałem bardzo pozytywne odczucia. W okresie, kiedy po zaopatrzenie trzeba było jeździć do Warszawy, koledzy po fachu z innych miast nie mogli się nadziwić, że my w kilku z Ciechanowa, tradycyjnie w trakcie robienia zakupów chodziliśmy na kawę do baru na giełdzie. Dla nich konkurent to był śmiertelny wróg – ich mózg pracował w kierunku jego zniszczenia. W wielu przypadkach zbankrutowali.

My zawsze byliśmy przyjaciółmi. Jeżeli wyjeżdżaliśmy gdzieś na dłużej, mogłem być pewny, że koledzy zaopatrzą mi sklep lepiej niż ja sam. W tej chwili po rozmowach z synem wiem, że jest on w przyjaznych stosunkach z właścicielami innych kwiaciarni.

Kto aktualnie decyduje o działalności Kwiaciarni? Najprościej: kto jest właścicielem i zarządcą?
Kwiaciarnia obecnie funkcjonuje w formie spółki Robert Grzankowski, Bernard Grzankowski, a żartobliwie – udział w zyskach ja mam 1%, a koszty ja pokrywam w 100%. Spółki w rodzinie są bardzo trudne.

Czy Pan jako mężczyzna uważa, że kwiaty to dziś jeden z głównych prezentów, jakim można nieustannie zaskakiwać kobietę? Chyba nie jest to rzecz, która przemija?

Pamiętamy te przysłowiowe, królujące goździki wręczane kobietom szczególnie na 8 marca w zakładach pracy. Wręczano kwiaty do momentu, gdy rynek zaczął być bogatszy w inne towary i wymyślono, żeby dawać w zakładach  kobietom zamiast kwiatów np. rajstopy.

Mam pytanie czy Pani Redaktor wolałaby dostać kwiaty czy rajstopy? Nie musi mi Pani odpowiadać, bo społeczeństwo odpowiedziało na ten trend zupełnie odwrotnie. W pytaniu umieściła Pani Redaktor trafną tezę, że kwiaty to dziś jeden z głównych prezentów, jakimi można… ja bym dodał, że trzeba zaskakiwać kobietę, i to nie tylko w dniu 8 marca, czy urodzin i imienin. Najbardziej upragnione są kwiaty otrzymywane bez żadnej okazji, które świadczą po prostu o czyichś uczuciach. Chociaż podobno kobiety najbardziej lubią dostawać diamenty…

Pewnie Pańska małżonka ma jakieś diamenty w swoim posiadaniu.
Tak, ma stukilogramowy diament, z którego cieszy się każdego dnia 😊

Jest jeszcze zainteresowanie kwiatami na wiele innych okazji, nie tylko tych radosnych niestety… Przemawia to za tym, że jest to dobry wybór na taką działalność?
Kwiaty służą nie tylko w radosnych chwilach. Kwiatami żegnamy naszych bliskich, przyjaciół, znajomych. To wyraz szacunku w stosunku do zmarłego. Wprowadza się modę na to, żeby zamiast kwiatów dawać ofiarę na jakiś szlachetny cel. Bardzo mądry kierunek. Obserwuję jednak, że osoby, które przyniosą kwiaty na pogrzeb wrzucają również datek do puszki. Kwiaty przynieśli z potrzeby serca. Tego odczucia nie zastąpią datkiem…

To bardzo piękne i mądre, co Pan mówi Panie Bernardzie. Dziś rozmawiamy o Kwiaciarni, a większość ciechanowian zna Pana również z działalności w Towarzystwie Miłośników Ziemi Ciechanowskiej i to już okazja do kolejnej rozmowy.
W tej chwili kwiaciarnią zajmuje się syn. Myślę, że robi to z dobrym skutkiem. Ja mogę sobie teraz już pozwolić na społeczną działalność na rzecz Ciechanowa, naszej Małej Ojczyzny, która przejawia się w różnych aspektach tego pojęcia. Jest to temat jak pani Redaktor wspomniała na inną rozmowę.

Dziękuje w imieniu redakcji za dzisiejszą rozmowę i życzę wielu cudownych chwil.
Ja również dziękuję i cieszę się, że mogłem podzielić się z Państwem swoimi przeżyciami. Życzę Pani Redaktor i wszystkim naszym klientom, żebyśmy w jak najkrótszym czasie doczekali normalności, żebyśmy na przywitanie nie musieli się boksować, jak to czynimy obecnie i żebym mógł na przywitanie całować kobiety w rękę, jak to czyniłem dotychczas. Z okazji 8 marca zaś, życzę wszystkim kobietom, aby Dzień Kobiet przeżywały każdego dnia – powiedział Pan Bernard.

Z okazji dzisiejszego święta – poetka z Ciechanowa – Anna Humięcka napisała wiersz:

Jak tulipany

kobiety
są jak tulipany
smukłe
wciąż dbają o odpowiednie proporcje

różnorodne lecz wszystkie wystawiają zgrabne ciała
ku słońcu
by mieć ciemne karnacje
przystrojone w kremowe szaty
kuszą

zgrabnymi nogami
przenikliwym spojrzeniem
objętością … ust

potrzebują odpowiedniej pielęgnacji
śniadania do łóżka
noszenia na rękach
czekoladek
365 dni w roku

Ania Andzia Humięcka

Ania Andzia Humięcka

Previous ArticleNext Article