W sobotę 23 września 2023 r. w Oranżerii Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, za sprawą spektaklu teatralnego”Pani Pylińska i sekret Chopina”, zgromadzeni widzowie mieli okazję udać się w podróż do zachwycającego Paryża.
Spektakl to adaptacja książki Érica-Emmanuela Schmitta − jednego z najbardziej poczytnych francuskich pisarzy. Ma lekką, niekiedy zabawną, a nawet komediową formę. Wynika to z zestawienia dwóch bardzo różnych postaci: młodego adepta pianistyki Eryka i pryncypialnej Pani Pylińskiej. A co najważniejsze głównym bohaterem jest Fryderyk Chopin i jego muzyka…
Sztukę wyreżyserował Robert Gliński. Rozbrzmiewa w niej muzyka Chopina oraz Liszta, a także własne jazzowe improwizacje na motywach muzyki Chopina, grane na żywo przez pianistkę Lenę Ledoff. Tatiana Kwiatkowska zaprojektowała pomysłową, minimalistyczną scenografię i stylowe kostiumy.
Sztuka zawiera wątki autobiograficzne. Narratorem jest młody Eric Emmanuel Schmitt, który opowiada historię o tym, jak uczy się grać muzykę Chopina. W tej roli znakomicie sprawdził się Kacper Kuszewski.
Rolę tytułowej madame Pylińskiej, ekscentrycznej nauczycielki fortepianu, która ma bardzo specyficzne metody nauczania zagrała Joanna Żółkowska. Spektakl powstał z okazji 50-lecia jej pracy artystycznej.
Jest jeszcze jedna ważna postać w tej historii tj. ciocia Aimée (w tej roli Paulina Holtz), która gra muzykę Chopina na fortepianie i w dzieciństwie młody Eric Emmanuel Schmitt słyszy to wykonanie. To jest właśnie jest ten moment kiedy on postanawia, że chce nauczyć się równie pięknie grać. A potem jak podrośnie trochę się zakochuje w tej cioci i to jest drugi nurt tej opowieści oprócz nauki Chopina.
Kacper Melchior Baltazar Kuszewski – aktor teatralny i filmowy
„Muzyka i sztuka splatają się z życiem, miłością i ze śmiercią. To jest spektakl na poły zabawny, na poły refleksyjny, powiedziałbym wręcz filozoficzny bo książki E.E. Schmitta takie właśnie są. To takie mini przypowiastki filozoficzne. I ta jest w moim odczuciu o tym co to znaczy być artystą, co musi się zdarzyć w życiu człowieka, co trzeba być może poświęcić aby takim artystą się stać, co trzeba przeżyć, do czego jest potrzebna w życiu muzyka. Ale to wszystko ma bardzo lekką formę. No i jest jeszcze jeden ważny aktor, właściwie najważniejszy w tym spektaklu. Tym aktorem jest muzyka Fryderyka Chopina grana na żywo na fortepianie na scenie przez Lenę Ledoff, świetną pianistkę” – mówił Kacper Kuszewski po zakończeniu spektaklu.
Aktor wspominał również jak wyglądały przygotowania do wystawienia sztuki: „Ten spektakl jest specyficzny ponieważ jest połączenie teatru z recitalem fortepianowym. Uczyłem się 12 lat w szkole muzycznej
i grałem między innymi na fortepianie. Jestem wielkim miłośnikiem Chopina i w ogóle muzyki klasycznej. Miałem na początku pewne wątpliwości czy się to uda – takie połączenie koncertu i teatru, bo zupełnie inaczej oglądamy sztukę teatralną, kiedy podążamy za jakąś historią, chcemy wiedzieć co będzie dalej, budują się jakieś konflikty, kulminacje.
A zupełnie inaczej słucha się recitalu fortepianowego, który jest raczej taką formą kontemplacji, podróży w głąb siebie z tą muzyką. I tutaj to jest taka forma, że aktorzy grają i nagle w połowie sceny trach! – 4 minuty muzyki Chopina. Muszę powiedzieć, że ku mojemu wielkiemu szczęściu to działa świetnie, przynajmniej takie jest moje odczucie, że ta muzyka Chopina jest naprawdę równoprawnym aktorem w tej opowieści.
I mam takie poczucie za każdym razem jak gram, że zabiera widzów w jakąś piękną podróż. I mam na to nawet dowody, bo taki jeden mój kumpel przyszedł obejrzeć ten spektakl, a Chopin kojarzył mu się z torturą lekcji muzyki w szkole podstawowej i od tamtej pory nawet nie próbował zbliżać się do niego, w ogóle go to nie interesowało. Po obejrzeniu tego spektaklu, który bardzo mu się podobał, wrócił do domu, znalazł w internecie wszystkie playlisty z Chopinem i zupełnie zmienił swój stosunek do tej muzyki.
Praca rzeczywiście była trudna bo tu jest jeszcze jedna trudność – ten tekst jest oryginalnie przeznaczony do czytania, a nie do wypowiadania na scenie. Kiedy zaczęliśmy mówić go na głos, okazało się, że jest bardzo literacki, pozornie sprawia wrażenie, że po prostu ktoś opowiada historię, ale tak naprawdę sporo się namęczyliśmy, żeby ten efekt uzyskać na scenie.
Język Schmitta jest dosyć kwiecisty i trudno uzyskać aktorom wrażenie naturalnej rozmowy, kiedy mówi się takim językiem, bo na co dzień nikt takiego nie używa. Było z tym dużo pracy. Ogrom pracy miała pianistka. Ona siedzi na scenie cały czas z nami nieruchomo i nagle gdzieś w połowie dialogu, musi często od środka zacząć grać jakiś najtrudniejszy fragment np. ballady Chopina. To ogromne wyzwanie dla niej i bardzo ją podziwiam za każdym razem jak widzę, że świetnie sobie z tym radzi. A dla nas aktorów było wyzwaniem przyzwyczaić się do tego, że sceny są przerywane muzyką.
Zdarzało się na początku, na próbach, że my tak się zasłuchiwaliśmy w tę muzykę, że Lena kończyła i zastanawialiśmy się, co my teraz dalej gramy, która to jest scena. Więc rzeczywiście napracowaliśmy się. Zresztą były przygody, bo premiera była zaplanowana na marzec 2020 roku, kiedy był lockdown i pandemia. Mieliśmy za sobą już wiele tygodni prób, kiedy to wszystko się wydarzyło. Na szczęście producentka tego spektaklu nie poddała się, wykorzystała możliwość uzyskania funduszy na spektakl w internecie, więc najpierw zrobiliśmy go w wersji takiego jakby teatru telewizji w wersji internetowej. Ale potem jak pandemia się skończyła to wróciliśmy do tych prób i zrobiliśmy wersję sceniczną.
Kacper Kuszewski – o Muzeum Romantyzmu w Opinogórze
Kacper Kuszewski podzielił się również wrażeniami z występu w opinogórskim muzeum: „Nie jest to sala typowo teatralna, są białe ściany i czasami trudno w takiej sali uzyskać odpowiedni klimat, odpowiedni nastrój do takiej opowieści. Myślę, że nam się udało.
Ta sala ma dobrą akustykę, dobrze na niej brzmi fortepian i bardzo dobrze się mówi. Mieliśmy takie poczucie, że bez wysiłku nasz głos dociera aż do samego końca. A publiczność była wspaniała, ponieważ miałem wrażenie, że wszyscy na ten czas wstrzymali oddechy i siedzieli na brzegach krzeseł, żeby nie uronić ani jednego słowa, ani jednej nutki. To jest bardzo duża przyjemność grać dla takiej publiczności, bo wtedy jest takie poczucie rzeczywistego połączenia i wspólnego zachwytu nad tą historią i tą muzyką.”
Zdjęcia: Ciech24.pl